Solidarité Ukraine
INED Éditions. Archiwum Dźwiękowe, Europejska pamięć o Gułagu

BioGrafie

67
×

Teodor  SHANIN


 Pewnego czerwcowego dnia 1941 roku, kiedy Niemcy zbliżali się do Wilna, które wcześniej zostało proklamowane stolicą Radzieckiej Socjalistycznej Republiki Litwy, do domu Teodora Shanina stawił się oficer NKWD z kilkoma żołnierzami w celu zaaresztowania całej rodziny z powodu pochodzenia społecznego. Teodor ma 7 lat, w domu są jego rodzice i 4 letnia siostra. Oficer NKWD zaskoczył ich mówiąc, że wziąwszy pod uwagę, że zostaną zesłani w strony, gdzie są bardzo ciężkie warunki, przymruży na to oko, jeżeli powierzą siostrzyczkę komuś na miejscu. I też tak zrobili zostawiając małą pod opieką dziadka. 

Ojciec został skazany na roboty przymusowe i zesłany do obozu pracy na Syberię. I tak rozpoczęła się długa tułaczka Teodora z mamą po różnych zesłańczych osadach w górach Ałtaju aż po Samarkandę. Ojciec dołączył do nich po wypuszczeniu z obozu i jak się skończyła wojna, Teodor jedzie do Wilna w poszukiwaniu siostry, ale nie znajduje jej. Spotkał ją ten sam los jak i wszystkich Żydów wileńskich. Została rozstrzelana zaraz po wkroczeniu Niemców do Wilna. 

Teodor wyjeżdża do Polski, z której szybko ucieka, ze względu na antysemickie akty przemocy wobec Żydów. Najpierw udaje się do Francji, następnie do Izraela i w końcu osiada w Anglii, gdzie zostaje profesorem na Uniwersytecie i jednym z najwybitniejszych znawców rosyjskiego chłopstwa. Od samego początku pieriestrojki wykłada w Rosji, jednocześnie kontyuując pracę naukową w Anglii. Jak dziwne są jego losy, właściwie to dzięki deportacji uniknął śmierci.

Alain Blum i Juliette Denis

PDF (67.12 KB) See MEDIA
Fermer

Wywiad z Teodorem Szaninem - pełna wersja

Tutaj można wysłuchać pełnej wersji wywiadu z Teodorem Szaninem, przeprowadzonego przez Alaina Bluma i Juliette Denis w Moskwie 8 grudnia 2008 r. (wersja oryginalna w języku angielskim; wywiad przeprowadzony w gabinecie Teodora Szanina w Moskiewskiej Wyższej Szkole Nauk Społecznych).

Fermer

Aresztowanie

« Najpierw przyszło do nas dwóch oficerów KGB, oczywiście z NKWD, a za nim liczna grupa żołnierzy. Zachowywali się jak ludzie dobrze wychowani, odnosili się do nas nadzwyczaj przyjaźnie, ponieważ mówiliśmy po rosyjsku. Podobało im się, że wyrażaliśmy bardzo poprawnie w języku rosyjskim. Zrobili coś, co okazało się tragiczną pomyłką, ale mieli dobre intencje. Spędzili z nami kilka godzin, czekając jak się spakujemy, a na koniec zawołali mojego ojca i powiedzieli : “ Nie możemy wam powiedzieć dokąd jedziecie, ale tam panują bardzo ciężkie warunki, córeczka – moja siostra miała wówczas 4 latka - nie przeżyje. Jeżeli macie kogoś znajomego w mieście, kto mógłby wziąć ją do siebie, to udamy, że nic nie widzimy”. Chcieli zrobić dobrze. Rodzice dyskutowali między sobą, mama była przeciwna, żeby zostawić siostrę, ale ojciec wolał ją zostawić w Wilnie [dzisiejsze Vilnius]. Po raz pierwszy w historii rodziny, mama ustąpiła ojcu. Z zasady zawsze było odwrotnie. Pobiegłem po dziadka do miasta, znalazłem go – to był ojciec mamy – i zabrał siostrę. Jaka była szczęśliwa, bo była to dla niej wielka przygoda, że będzie mieszkać u dziadzia, a nie z nami. A potem nas wyprowadzili z domu.» 

Fermer

Śmierć siostry zamordowanej przez Niemców

Czy wówczas Pan wiedział gdzie przebywa ojciec?

 

«Nie, nie wiedziałem, dowiedziałem się dopiero po upływie ponad roku, prawie dwóch lat. Właściwie straciliśmy po nim ślad. W tym samym czasie, już na samym początku wojny, do miasta wkroczyli Niemcy. Jeszcze byliśmy w niewoli kiedy Niemcy weszli do Wilna, a jeśli chodzi o moją córkę, to moja córka, nie, moja siostra, moja siostra i dziadek zostali rozstrzelani pół roku później w Ponarach [polska nazwa Paneriai, dzisiejsza Litwa, miejsce masowych egzekucji Żydów wileńskich], miejsce, gdzie większość Żydów została wymordowana. »

 

Czy Pan wie, kiedy Pana matka dowiedziała się o losach siostry?

 

«Tak, oczywiście. Dowiedzieliśmy się po powrocie do Wilna. Tak na dobrą sprawę, to tylko po to wróciliśmy do Wilna. Wtedy zamierzaliśmy opuścić ZSRR, ponieważ byli obywatele polscy mogli wyjechać z ZSRR, ale przedtem postanowiliśmy pojechać do Wilna, dowiedzieć się, co się stało z rodziną, przynajmniej częściowo, ponieważ moja mama przez dłuższy czas nie wierzyła, że siostrę zabili. Tak myślała, dlatego że rodzina mówiła świetnie po polsku, a mój dziadek władał niezliczoną liczbą języków.  

Miał wąsy jak polski szlachcic, a raczej jak rosyjski pułkownik. Przed wojną zarządzał fabryką wódki, a podstawowym surowcem do produkcji były ziemniaki dostarczane z polskich folwarków. Mógł więc się ukrywać u szlachty polskiej. Ponadto w rodzinie obydwaj mamy niebieskie oczy, a moja siostra miała oczy prawie błękitne, to powinni byli się ukrywać. Ale mój dziadek uważał, że jedynym cywilizowanym narodem w Europie są Niemcy, natomiast Rosjanie nie są cywilizowanym narodem. Brało się to stąd, że podczas pierwszej wojny światowej, kiedy Niemcy okupowali Wilno, mój dziadek uważał, że owszem, byli bezwzględni, ale za to kulturalni i zdyscyplinowani i nie wyobrażał sobie, że byliby zdolni do zabijania ludzi. Ale tym razem było inaczej. Dziadek znalazł się w gettcie. Kiedy przyjechaliśmy do Wilna, nie mieliśmy konkretnych dowodów, ale odnaleźliśmy człowieka, który widział grupę ludzi wychodzących z getta. Wśród nich rozpoznał mojego dziadka i widział jak pędzili w stronę Ponar to znaczy na miejsce egzekucji.»

 

Kiedy był Pan w Ałtaju, słyszał Pan o masowej zagładzie Żydów ?

« Nie, to było niewyobrażalne. Nikt o czymś takim nie myślał. Nie mieliśmy o tym pojęcia.  »

Fermer

Czarny rynek w Samarkandzie

 

« Tak więc powiedzieli « ok », my tu zajmujemy pewną sprawą i jeżeli chcecie do nas dołączyć, to zapraszamy, bo wy jesteście jak swoi. Żyjemy tu ze sprzedaży już sprzedanego chleba.» Chleb był na kartki, po 300 g lub 600 g dla pracujących. Ludzie, z którymi kombinowali pracowali w sklepach i żyli z tego dosyć skomplikowanego procederu. Dołączyliśmy do tej siatki : trzeba było wynieść chleb ze sklepu, co było bardzo ryzykowne i dostarczyć go ludziom, którzy handlowali na targu. Wchodziłeś do sklepu, szef to był nasz człowiek, podawałeś mu kartkę, on udawał, że odcina kupon, oddawał ci kartkę, brałeś chleb, wychodziłeś ze sklepu, szedłeś do pobliskiego parku, tam podchodził do ciebie człowiek, szedłeś z nim i przekazywałeś mu chleb, a on ten chleb zabierał i zanosił na targ. Tym zajmowaliśmy się w pierwszym roku, to było łatwe i pożyteczne. Traktowałem to jak harcerską zabawę, podobało mi się to, a poza tym policja raczej nie śledziła chłopca, który chodził do szkoły. »

 

Fermer

Powrót ojca

Kiedy wrócił Pański ojciec ?

 

«Mniej więcej półtora roku po ogłoszeniu amnestii dla Polaków, a może w rok po. Trzeba było tyle czasu, zanim rozporządzenie rządu dotarło do łagru. Myśleliśmy, że może go zabili, bo nikt się nie pojawił.

 

 

Ojciec pojechał do Dżalalabadu, do Kirgizji, i proszę posłuchać co było dalej: ponieważ dużo ludzi zaczęło wracać, polscy patrioci zorganizowali się i w niektórych osadach było takie centralne biuro, którym głównie zajmowali się Żydzi i gdzie wisiała tablica z przyczpionymi do niej telegramami. Jeśli poszukiwało się kogoś, można było wysłać do różnych miejsc telegram z wiadomością, gdzie dana osoba przebywa i kogo poszukuje. Przy odrobinie szczęścia, telegram docierał do adresata. Toteż ojciec pojechał do Dżalalabadu sprawdzić, czy jest dla niego jakaś wiadomość, sam wysłał telegram, ale nie dostał odpowiedzi. Bał się, że umrze z głodu, jeżeli […] nabawi się szkorbutu.  W Rosji ludzie nie umierali z głodu, ale z powodu złego wyżywienia. Postanowił więc zgłosić się do miejscowego kołchozu, gdzie przynajmniej będzie miał jedzenie. Kiedy stawił się w tym kołchozie, okazało się, że czeka na niego telegram od nas.

 

 

Tak to już jest, pełno niespodzianek, nieoczekiwane szczęście i nieoczekiwane nieszczęście.»

Fermer

Przerażony ojciec

 

 

Kiedy mój ojciec wrócił z Samarkandy, wymagało sporo czasu zanim zaczął normalnie się odżywiać  i doszedł do normalnego stanu. I, jeśli można tak powiedzieć, kiedy doszedł do siebie i zobaczył, jak my żyjemy, dostał panicznego strachu, że znów mogą go wysłać do obozu i na samą myśl o tym dostawał histerii. To było nie do wiary do jakiego stopnia był zastraszony, co udaremniało nasze wysiłki, bo ciężko jest, kiedy w rodzinie mamy kogoś, kto jest sparaliżowany strachem. Raz ktoś mnie zapytał, jak to się stało, że nas nie złapali. Odpowiedziałam, że łapali tych ludzi, u których było widać strach w oczach. Trudno jest złapać kogoś kto jest pewny siebie. Można kogoś złapać, jak na przykład tego śpiewaka, ale było to raczej trudne. Kiedy w twoich oczach widać strach, wówczas najpewniej policja cię skontroluje. W przypadku mojego ciężko wystraszonego ojca zarówno mama, jak i ja, też wyglądałyśmy na wystraszone. 

Nie może być inaczej, albowiem nie można żyć u boku kogoś tak sparaliżowanego strachem i nie być pod jego wpływem. Z tego też powodu przestaliśmy sprzedawać  lub przewozić chleb, faktycznie nie zajmowaliśmy się sprzedażą chleba, ale tylko jego przewozem.

 

Fermer

Powrót i wyjazd z Litwy

 

«Pozbieraliśmy wszystkie rzeczy i pojechaliśmy do Wilna, gdzie spędziliśmy kilka tygodni na poszukiwaniach mojej siostry i dziadka, aż do momentu, kiedy mama przyznała, że dalej to nie ma sensu.

Mama poszła na Uniwersytet po swoje studenckie papiery (posiadała dyplom Uniwersytetu Wileńskiego) i to wystarczyło, żeby uzyskać polskie obywatelstwo.»

Fermer

Antysemityzm po powrocie do Polski

Czy po przyjeździe do Łodzi odczuł Pan antysemityzm ?

 

«O tak. Wówczas Polska była brutalnie antysemicka, a ponieważ nie byłem do Żyda podobny, może bardziej wyglądałem na Polaka, a może na …, ale na pewno nie na Żyda. Stereotypowy Żyd jest mały, ma długi nos i ciemne oczy, a w naszej rodzinie mieliśmy niebieskie oczy i byliśmy wysokiego wzrostu. A ponadto świetnie mówiłem po polsku, lepiej niż mieszkańcy Łodzi, którzy nie potrafią mówić po polsku. I tak chodząc po Łodzi docierały do mnie takie zdania jak: « Patrzecie, jaki sukinsyn z tego Hitlera, bękarta, zobaczcie, co z nami zrobił.  Jedne co mu, się udało, to to, że dzięki niemu pozbyliśmy się Żydów. » Słysząc te słowa i myśl o śmierci najbliższych wywoływały we mnie nieznane mi dotąd uczucie nienawiści. Odbierałem to jako potworną agresję. Muszę przyznać, że to się zmieniło. Byłem przeciwko Polakom tak jak oni byli przeciwko Żydom.

 Muszę powiedzieć, że wyrażałem odwrotny antysemityzm, skierowany przeciwko Polakom. »

 

Fermer

Być użytecznym: Powrót do Rosji

 

«Jak zaczęła się pieriestrojka, pojechałem do Rosji, bo uznałem, że mogę być użytecznym. I jeżli byłoby to możliwe, chciałbym być użytecznym. Pojechałem do Rosji, żeby być użytecznym.»